Wehikuł czasu - Wrzesień 2013 (rok 5/55)

90 lat kończy Michał Popławski (ur. 7.09.1923 na Nowogródczyźnie) Wieloletni dyrektor inspektoratu PZU. Działacz społeczny, radny Miejskiej Rady Narodowej przez 2 kadencje. Honorowy Obywatel Głogowa z 2005 roku. W Głogowie od 1947 roku, od 1949 do 1990 pracował w Powszechnym Zakładzie Ubezpieczeń, przez 34 lata stał na czele miejscowego Inspektoratu. Wielokrotnie, kiedy jeszcze nikt nie myślał o sponsoringu, wpływał na finansowanie przez PZU wielu głogowskich przedsięwzięć. Dziś, kiedy Wehikuł odwiedził go telefonicznie, zadziwił rześkim głosem i optymizmem.

W tym przypadku zwykłe życzenie – 100 lat, jest nietaktem, więc łacińskim - Ad multos annos – wielu lat w zdrowiu Panie Michale, z takim jak dziś pozytywnym myśleniem.

Odsłonięto udany pomnik, miejsce pamięci Zygmunta Stachury, głogowskiego artysty malarza, rysownika. Tadeusz Kolańczyk, już od lat w rocznicę śmierci artysty, przy jego grobie z nagrobkiem z piaskowca, na cmentarzu przy Legnickiej odczytuje swój kolejny list. W tym roku u stóp wieży farnej powiedział m.in:

...u Pana za bramą nieba

Stachura Zygmunt – malarz

spotkał poetę Edwarda Stachurę

Dziś razem świat kolorują

Jeden pędzlem, drugi piórem”

I uroczystość się potoczyła. Po przemówieniach, już w trakcie urokliwego mikro koncertu na skrzypce i akordeon (brawo MOK), spostrzegawczy Wehikuł skojarzył, że na „telebimie” i na pamiątkowej płycie spiżowej widnieją dwie różne daty, która prawdziwa? - 2005 czy 2006? Data śmierci artysty się więc rozjechała. Popularny „Zyzio” zmarł 24 sierpnia 2006 r. A po nieudacznikach już przejechały się walcem media. Dysonans spowodowany przez urzędników przykryła swoim wystąpieniem jedna z sympatycznych głogowianek umieszczając w głogowskiej sylwetce malarza Stachury, również poetę i drwala Edwarda. Na koniec już z rozpędu do biogramu dołączyła też muzyka Stachurskiego.

We wrześniu mija 15 lat od oficjalnego otwarcia Szkolnego Obserwatorium Astronomicznego W II Liceum Ogólnokształcącym. Specjalnie dla czytelników Wehikułu animator, ówczesny dyrektor II LO Roman Bochanysz, opowiada o tym imponującym przedsięwzięciu.

Wehikuł przez okno

Sierpniowe pytanie było o „okno, przez które wyglądamy na nowy fragment miasta znajduje się w budynku”. Oczywiście znajduje się ono w ruinach Teatru Miejskiego, i roztacza się z niego widok na najwcześniej wzniesioną, wschodnią pierzeję Rynku.

      A wrzesień rozpocznijmy widokiem z lat 70/80. Wehikuł znalazł ten widok nie podpisany. Więc nie może podziękować autorowi. Natomiast zagadka jest tak prosta, że pytać nie wypada. Natomiast patrzeć warto bo takiego widoku tej części Głogowa już nie ma.

Efekt budowy i rozbudowy

 

Z lektur Wehikułu

Po lekturze „Obłędu 44” Zychowicza, który to w trakcie ostatniego lata narobił trochę zamieszania warto przypomnieć książkę większego acz nieznanego skandalisty „sanacyjnej” Polski. Karol Zbyszewski próbował napisać doktorat analizując biografię Juliana Ursyna Niemcewicza. Ale mimo, że odebrał dobre wykształcenie na historii Uniwersytetu Warszawskiego, to dziennikarski temperament zwyciężył  warsztat historyka. I tu jego ze wstępu: „… mam dość wiadomości na napisanie pół tuzina rozpraw doktorskich. Nasłuchałem się ich dużo, wiem, jak powinny wyglądać: meeeee – meeee – muuuu…. Coś pośredniego między sprostowaniem urzędowym a obwieszczeniem o licytacji. Pedantyczna dokładność, rozwlekłość, oschłość, zagmatwany styl, zupełne lekceważenie czytelnika /…/ jestem przyzwyczajony pisać dla ludzi – nie dla myszy bibliotecznych. Zabierając się do Niemcewicza postanowiłem napisać pracę doktorską i jednocześnie rzecz, którą by ktoś jeszcze przeczytał oprócz profesora.

Okazało się, że pracę przeczytało wielu, bo autor nie otrzymał stopnia naukowego doktora nauk humanistycznych. Ale czytelnikiem był tez Melchior Wańkowicz, który w swoim wydawnictwie „Rój” od razu zwietrzył interes i tuż przed wojną  książka się ukazała. I to dwukrotnie. Przedmowę napisał  wytrawny znawca epoki, redaktor wileńskiego „Słowa” Stanisław Cat Mackiewicz. Po wojnie książka została skazana na zapomnienie. Na emigracji bo raniła uczucia prawicowych decydentów. Autor bowiem we wstępie stwierdził „Polska upadła nie z powodu Katarzyny i Prus, lecz z winy Poniatowskiego, magnatów, biskupów i szlachty”. W Polsce Ludowej, książka okazała się antyrosyjską. Wstrząsającym jest opis transportu Kościuszki po klęsce maciejowickiej i zachowanie konwojującego go oficera. „Petersburg wyglądał jak dom wariatów, w którym najgroźniejszy furiat został naczelnym dyrektorem”.

         A profesor Andrzej Zahorski stwierdził, że autor „…tworzy obraz jakiegoś makabrycznego świata błaznów, którymi główny bohater – król dyryguje /…/ Zbyszewski spojrzał na historię Polski dla zabawy, dziennikarskiej satyry i powierzchownej karykatury”. Rację ma zapewne Mistrz, którego zajęcia iskrzyły zawsze erudycją, wiedzą i zachwycały kreowanym obrazem. Ale lekceważyć lekkiego pióra publicysty i może satyryka nie można. Bowiem Zbyszewski podpiera swoje sądy źródłami, które przesylabizował. Pamiętajmy bowiem, ze nie było w latach 30-tych Google, edytorów tekstu, a przede wszystkim rękopisy były w rękopisie, „Charakter pisma Niemcewicza jest wielce nieczytelny; męczyć się sylabizować 500 stron maszynopisu – dobre to dla skromnego doktoranta historii…” Inne opinie tez sa zaskakujące choć i aktualne jak np. ta: „Armia bez bałaganu jest równie nieprawdopodobna jak deszcz bez wody, jeszcze takiej na świecie nie było.” – Autor ocenia tak polskich wojskowych w końcu XIX w., pisząc te słowa w czasie kiedy w Polsce rządzili pułkownicy…. A czytamy dziś.

         I na koniec jeszcze znany z kart i komunikatów II wojny światowej zwrot wyśmiewający propagandę niemiecką. Otóż w trakcie Insurekcji Kościuszkowskiej Niemcewicz w „Gazecie Narodowej i Obcej” stosował formułę używaną później w różnych armiach świata – „Nasze wojska w najlepszym porządku cofnęły się na  z góry upatrzone pozycje”.

 Karol Zbyszewski, Niemcewicz od przodu i tyłu, Poznań 2013. W 1991 r. wydana przez wyd. Gebethner i ska.

Okładka 1 powojennego wydania książki Zbyszewskiego

 


1478, 11.09., książę Kazimierz II cieszyński kilka dni temu wjechał do miasta powiadomiony o zagrożeniu włości swojej ciotki, Małgorzaty Cyllejskiej. Ta, dziś wystawia dokument uznający ks. Kazimierza za spadkobiercę jej majątku. Mieszkańcy mają złożyć następcy hołd. Do tego łatwo nie przychodzi. W wyniku sporów, dyskusji i kompromisu udaje się wynegocjować Kazimierzowi pięcioletnie zwierzchnictwo nad przypadającą im częścią miasta jako opiekunowi księżny Małgorzaty. Hołd mieszczan dotyczył tylko tego okresu. Ale nie odpuścił pretensji wobec miasta żagański książę, Jan II powszechnie zwanym Okrutnym lub Szalonym. Intensywnie się zbroił i szykował do rozprawy z cieszyńskim konkurentem. W każdym razie dzisiejsze wystawienie testamentu to dopiero początek kłopotów dziedzica z Cieszyna.

 

1529, wrzesień, ukazuje się tzw. „Defensions Ordnung”, porządek obrony na Śląsku, rozporządzenie o służebnościach wojskowych. Śląsk zostaje podzielony na 4 okręgi obronne (głogowski, świdnicki, wrocławski i górnośląski). Na czele jednego z nich, tego z Głogowem, staje książę legnicki Fryderyk II. Śląski korpus pomocniczy ma liczyć 700 jeźdźców, 3000 knechtów pieszych, 200 wozów taborowych ciągnionych przez 800 koni. Głównodowodzący mógł w zależności od potrzeby, powoływać uzupełniająco co piątego, dziesiątego lub dwudziestego chłopa. Dlatego czasami w literaturze źródłowej można spotkać zdanie, w którym dowódca prowadzi oddział „dwudziestników”. To odpowiednik takiej polskiej piechoty wybranieckiej. Zwartościowane posiadłości ziemskie wystawiały po jednym konnym na każde 3000 guldenów. Zaczęły się odbywać okazywania zwane pokazami musztry – tzw. Musterungi. Na nich to prezentowano zdolnych do służby. Wehikuł pisał już o takich spotkaniach.

 

1628, 23.09., starosta Jerzy Oppersdorf w obecności członków magistratu, proboszcza Valentina Prebischa i reprezentantów społeczności ewangelickiej ogłosił decyzję cesarskiej komisji rekatolizacyjnej o przekazaniu kościoła i szkoły katolickiej. Jednocześnie oświadczył, że kaznodzieje protestanccy powinni jak najszybciej opuścić miasto. Decyzja wywołała gwałtowne zamieszki religijne. Powiadomiony Ferdynand II nakazał podjęcie wszelkich kroków przy użyciu dostępnych środków celem uśmierzenia buntu.

Rozpoczęły się ekscesy zakończone wprowadzeniem regimentu dragonów. Wtedy też Jerzy Oppersdorf miał publicznie, buńczucznie stwierdzić, że „św. Piotr modlitwą nawrócił 3 tysiące dusz, ja zyskałem o wiele więcej bez kazania” jak zapisał protestancki kronikarz Fryderyk Lucae.

Fara wg. Wernehra

 

1706, wrzesień, Szwedzi po wygranej bitwie pod Wschową uznali, ze trzeba wykorzystać sukces militarny do osiągnięcia celów politycznych. Chciano zmusić Augusta Mocnego do zrzeczenia się władzy króla polskiego. Więc w tym miesiącu część szwedzkich oddziałów przeszła Odrę pod Ścinawą i stosunkowo najkrótszą drogą kierowała się do Saksonii. Ale też wojsko zdecydowanie stanęło po stronie śląskich protestantów. Akcentowało swoje preferencje religijne w miejscowościach przez które przechodziło. Habsburgowie nie czynili większych przeszkód Szwedom, bowiem komponent militarny zaangażowany był przede wszystkim w Hiszpanii w wojnie sukcesyjnej i zwalczaniem insurekcji węgierskiej. Protestanccy mieszkańcy jak pisze dr M. Konopnicka „…z entuzjazmem przyjmowali wojska szwedzkie i traktowali je jak wybawicieli. Natychmiast także poczuli się pewniej, dokonywali nawet aktów zemsty na katolikach za doznane krzywdy. W Kożuchowie dokonali samosądu na miejscowym księdzu katolickim. Także w Głogowie, mimo ciężkiego położenia ludności podczas pobytu wojsk szwedzkich w mieście, protestanci natychmiast przejęli inicjatywę w swoje ręce.

Wehikuł nie znajduje potwierdzenia w nielicznych źródłach, że szwedzkie pułki weszły do Głogowa. Znany jest ten fakt tylko opisowo. Jeżeli miał miejsce to nie wiadomo kiedy i jak długo trwać miałby ten pobyt. W konsekwencji tej demonstracji militarnej podpisano traktat w Altranstädt (miejscowość k. Lipska). Na mocy tego porozumienia elektor saski zrzekł się królestwa polskiego i zerwał sojusz z carem.

Karol XII w Kożuchowie w 1707 r. Na twarzach witającego mieszczaństwa raczej pokora i strach niż radość. Z przodu stoją katolicy ze swoimi duchownymi. Natomiast z tyłu wzniesione kapelusze z protestanckich głów.

 

1861, wrzesień, w głogowskim garnizonie trwa nieustanna reorganizacja. W tym miesiącu wymaszerował do Luxemburga 19 pułk piechoty (2. Posensches Infanterie-Regiment Nr. 19) dowodzony przez obersta von Gansauge. W to miejsce przybyły z Poznania 2 bataliony śląskiego pułku strzelców nr 38 (38. Infanterie-Regiment). A już w garnizonie mościły się bataliony nowoutworzonego 3. Poznańskiego  pułku piechoty nr 58 (3. Posensches Infanterie-Regiment Nr. 58). Natomiast wzmocniony został 5 oddział pionierów, który zwiększono do 4 kompanii i otrzymał nazwę batalionu.

 

1923, 7.09., w Gilikach na  na Nowogródczyźnie) przyszedł na świat Michał Popławski, późniejszy wieloletni dyrektor głogowskiego inspektoratu PZU. Zdemobilizowany z 30 pułku piechoty 9 DP., w maju 1947 roku trafił do Głogowa, gdzie zaprosili go koledzy z wojska. Pomogli się mu osiedlić i urządzić.  12.03.1949 r. zostałem zatrudniony na stanowisku młodszego referenta w Powszechnym Zakładzie Ubezpieczeń”. Młody człowiek szybko zwrócił na siebie uwagę i awansował. Później  przez 34 lata stał na czele miejscowego Inspektoratu. Wielokrotnie, kiedy jeszcze nikt nie myślał o sponsoringu, wpływał na finansowanie przez kierowaną przez siebie placówkę wielu głogowskich przedsięwzięć. W wieku 67 lat w 1990 r. przeszedł na emeryturę. Dał się również poznać jako działacz społeczny Związku Osadników Wojskowych i kolejnych organizacji kombatanckich. Był Radnym Miejskiej Rady Narodowej przez 2 kadencje. A w III Rzeczypospolitej Głogów uchwałą Rady Miasta wyróżnił go najwyższym tytułem. Pan Michał Popławski został w 2005 r. Honorowym Obywatel Głogowa z  2005.

 

1945, 30.09., zachował się meldunek komendanta Powiatowego MO, Osiny-Palko - „….posterunek Karolat [Siedlisko] zabezpieczył zbiór broni z 13 wieku, między którymi znajdują się 4 armatki, około 60 strzelb, łuki, szable i szpady” [słownictwo i datowanie oryginalne-Wehikuł]. Komendant umieścił to zdanie w swoim ostatnim miesięcznym raporcie sytuacyjnym. W oficjalnym spisie posterunków tego w Karolat nie było, natomiast wiadomo, że Osina-Palko uruchamiał lotne placówki, gdzie uznał za stosowne. Może chciał nadzorować do końca nie rozszabrowany obiekt w Siedlisku? W każdym razie ślad po znalezisku tu się urywa.

 

1946, 23.09., Wehikuł wertując w czytelni warszawskiego oddziału IPN akta operacyjne PUBP z lat 1946-1955 dotyczące b. PSL na terenie pow. Głogów, natknął się na opis wydarzenia z dzisiejszego dnia. Otóż funkcjonariusze PUBP w Głogowie w ówczesnym Białobrzeziu [w 2013 r. - Bytomiu Odrzańskim] aresztowali działaczy powiatowego Zarządu Polskiego Stronnictwa Ludowego - prezesa Mikołaja Gosławskiego i Tomasza Piekarza. Jak twierdzi na podstawie dostępnych mu dokumentów badacz z wrocławskiego IPN, prof. R. Klementowski (on umiejscawia to wydarzenie dzień później)– „W protokole z rewizji wpisano znalezienie 67 sztuk ulotek antykomunistycznych (antypaństwowych) podpisanych: „Naczelny Dowódca Brygady Lotnej na Dolny Śląsk płk Wicher” „Dowództwo Odcinka Armii Krajowej Polski Podziemnej „Garbaty”, ponadto broni i granatów. Zatrzymani konsekwentnie twierdzili, że materiały te zostały im podrzucone przez UB-ków, jednak Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu 18 października 1946 r. odrzucił te wyjaśnienia, wydając wyroki 7 i 12 lat więzienia.”

W dokumentach zapisano też, że znaleziono broń krótką i granaty. Podobne metody aresztowania zastosowano kilka dni później wobec wiceprezesa Michała Izydorczyka, znajdując w mieszkaniu broń i amunicję. Ten z kolei miał być według dokumentów przedwojennym pracownikiem terenowym II oddziału Sztabu Generalnego WP. Osadzony po wojnie w chodzieskim wiezieniu jako oskarżony o współpracę z Niemcami, zbiegł i był poszukiwany. Aresztowania osób sprawujących kierownicze funkcje w powiatowym oddziale PSL pozbawiły partie liderów i praktycznie nastąpił na ziemi głogowskiej jej kres.  Jasno pisze o tym fakcie w swoim sprawozdaniu szef PUBP, stwierdzając, że po aresztowaniach: „… wszystkie koła PSL w powiecie Głogów zostały na skutek tego rozwiązane przy pomocy nastawionej w tym kierunku agentury i ludzi znajdujących się tam o poglądach demokratycznych”. W tym dokumencie podano datę aresztowania prezesa dzień później, czyli 24 września.

Rozwiązano koła w:

Sławie Śląskiej (197 członków), w Streczynie (34), Ciepielowie (46), Kotli (50), Zbiersku (27), Brzeziu (25), Lubogoszczy (46), Bytomiu Odrz. (31), Dąbrowicy (29), Jastrzębowiu (32), Kociemyśli (16), Krzyżowie (- rozwiązane przez agenta „Morze” – 30 członków utworzyło koło SL), Gaworzycach (31), Suchej Górnej (40), Kozielicach (rozwiązane przez agenta „Brzozę”, 20), w Karyczy, (20) i w Polkowicach gdzie nie podano ilości członków. Razem więc rozwiązano 17 lokalnych placówek powiatowej struktury PSL. Członkowie w większości  przeszli do SL i PPS, w Kotli do PPR, część nie wstąpiła do żadnej partii. Bez żenady podkreślono rolę agentury.

Wehikuł podał nazwy miejscowości wg zachowanego materiału.

1955, 4.09., w Sieraszowicach, jak i w wielu innych okolicznych miejscowościach, odbywała się zabawa taneczna. W ten niedzielny wieczór na sali remizy znajdowało się wielu gości, miejscowych i przyjezdnych. Uwagę zwracał umundurowany młody oficer w otoczeniu żołnierzy. Ostro pili. W pewnym momencie podporucznik (później okazało się, że z 90 pułku piechoty 27 DP ze Zgorzelca), wyjął z kabury powszechną wtedy tetetkę i zaczął strzelać do zgromadzonych. Postrzelił milicjanta z pobliskiego posterunku MO, swojego żołnierza i rolnika, mieszkańca Sieraszowic. Rannych odwieziono do głogowskiego szpitala a krewkiego oficera przejęli pracownicy Informacji Wojskowej z głogowskiego garnizonu. Co się z nim stało później, kroniki milczą. Natomiast najciężej postrzelony żołnierz jeszcze przez długi czas kurował się w szpitalu.

1970, 7.09., [patrz też 9/2010], decyzją Ministra Przemysłu Ciężkiego powołano do życia Zasadniczą Szkołę Zawodową Huty Miedzi "Głogów". Szkoła z braku własnego lokalu znalazła zastępcze pomieszczenie w Zasadniczej Szkole Zawodowej nr l przy placu Jana z Głogowa, gdzie odbywały się zajęcia teoretyczne. Dyrektorem szkoły przez pierwsze dwa lata był mgr Edmund Wojciechowski. W roku szkolnym 1970-71 do szkoły uczęszczało 81 uczniów, którzy zdobywali specjalizację w dwóch zawodach: wytapiacz metali nieżelaznych oraz mechanik maszyn i urządzeń przemysłowych. Na zewnątrz jako odrębna jednostka szkoła po raz pierwszy zaistniała w maju 1972 r. Głogowskie Przedsiębiorstwo Budowlane przekazało władzom Huty Miedzi "Głogów" wybudowany obiekt szkolny wraz z internatem. 2 wrzesień 1993 zostało podpisane porozumienie w sprawie przekazania szkoły od KGHM Polska Miedź S.A.,  Kuratorium Oświaty w Legnicy. W 1996 roku szkoła zmienia nazwę na Zespół Szkół im. Jana Wyżykowskiego.

 

Pismo z zielonogórskiego Kuratorium okręgu Szkolnego, akceptujące powołanie E. Wojciechowskiego na stanowisko dyrektora ZSH.

 

1979,  9.09.,  głogowscy piłkarze nożni na mecz III rundy Pucharu Polski wybrali się aż pod Lwów. Brzmi to żartobliwie ale było prawda, choć po peerelowskiej stronie granicy. Zawodnikom Chrobrego Głogów los i drabinka kazały rozegrać mecz z Zootechnikiem Żurawica. Ten klub dotychczasowe zmagania rozstrzygał dość szczęśliwie. Z Polarem Wrocław otrzymano walkower, z Avią Świdnik rozstrzygnęły o awansie rzuty karne. I w podobny sposób skończyło się dziś. Mecz w regulaminowym czasie i po dogrywce zakończył się wynikiem 1:1. W karnych było 3:4 dla gości z nad Odry.

 

1979, 30.09.,   na stadionie Miejskim odbył się mecz 1/16 Pucharu Polski. Chrobry Głogów  grał z owianym sukcesami z przeszłości Zagłębiem Sosnowiec Jak dzień później donosiła wrocławska Gazeta Robotnicza: „pierwsza połowa nie zapowiadała zwycięstwa Chrobrego. Zagłębie grało dokładniej a stremowani gospodarze jak gdyby nie wierzyli we własne siły” Bramki dla Chrobrego zdobyli Adaszyński (47) i Zimmermann (67).

Skład Chrobrego: Kurnyta, Zastawny, Janowicz, Loska, Paleczny, (od 46 min. Michalewicz), Zimmermann, Babiracki, Adamowski, Koba, Woźniak, Adaszyński.

Tytuł relacji prasowej w „Gazecie Robotniczej”.

 

1998, wrzesień, dobiegła końca trwająca kilka lat budowa Obserwatorium Astronomicznego II Liceum Ogólnokształcącego w Głogowie. Z inicjatywy dyrektora szkoły Romana Bochanysza adaptowano od 1995 roku prowadzącą na sam dach szkoły klatkę schodową. Z propozycji projektodawców wybrano projekt z przesuwanym dachem ze względu na niższe koszty budowy. W tamtych czasach szkoła podlegała Kuratorium Oświaty w Legnicy, które ze względu na panujący wtedy kryzys finansowy, nie za bardzo mogło wspomóc budowę. Całość spoczywała więc na szkole i darczyńcach, Radzie Szkoły, lokalnych przedsiębiorcach. Wiele prac wykonywały lokalne firmy budowlane rodziców uczniów w czynie społecznym. W 1997 roku zakupiono teleskop, a dziś (wrzesień 1998), zakończono budowę i otworzono samo obserwatorium. Rada Miejska zapewniła środki na montaż dachu a Kuratorium Oświaty na realizację zadań dydaktycznych w placówce. Prowadzenie obserwatorium powierzono Ludwikowi Lehmanowi, nauczycielowi fizyki, który opiekuje się placówką już przez 15 lat.

 

W obserwatorium jego opiekun i moderator, Ludwik Lehman

 

Rozpoczyna się aktywny okres działalności astronomicznej w II LO. W ciągu tych lat obserwatorium odwiedziło kilka tysięcy uczniów, przeprowadzono wiele obserwacji i wypracowano własne metody wykonywania zdjęć obiektów astronomicznych. Szkoła nawiązała współpracę z kilkoma szkołami w kraju a Ludwik Lehman reprezentował obserwatorium na wielu krajowych i międzynarodowych konferencjach nauczycieli astronomii prezentując wyniki prac uczniowskich. Tradycją stały się już tzw. obserwacyjne nocki astronomiczne. Powstała w tym czasie znaczna kolekcja meteorytów a w 2009 roku w odbyła się w II LO Dolnośląska Inauguracja Międzynarodowego Roku Astronomii. W obserwatorium przeprowadzono również wiele udanych obserwacji zaćmień Słońca i Księżyca a także pełne obserwacje dwóch, jedynych w tym stuleciu przejść Wenus na tle tarczy słonecznej. W ostatnim czasie placówka wzbogaciła się o teleskop przystosowany do obserwacji protuberancji słonecznych. Obserwatorium prowadzi stały klub astronomiczny otwarty dla wszystkich uczniów i mieszkańców miasta.

 Wehikuł poleca zapoznanie się z  osiągnięciami i pracą tej unikalnej w Polsce głogowskiej placówki na stronie pod  adresem: www.obserwatorium.lo2.pl

 

Ilustracja nr 5b; podpis: Sprzęt do obserwacji głogowskiego nieba.

 

1998, 28.09., oddano do użytku dobudowane skrzydło budynku Komendy Powiatowej Policji. Od kilku lat trwały prace mające na celu rozbudowę bazy policyjnej. W tym miejscu służby ochrony porządku i bezpieczeństwa znajdowały się od 1951 r. kilka razy pojawiały się propozycje poprawy warunków lokalowych. Na początku lat 70-ytych wybudowano na działce otoczonej wysokim murem zespół garaży. Odremontowano niepozorny budynek w podwórzu. Rozebrano wreszcie mur, na miejscu zagonków ziemniaków urządzono parkingi. Pierwszy komendant głogowskiej Policji, podinsp. Czesław Cześniuk nosił się z zamiarem przeniesienia komendy w inne miejsce. Aż w połowie lat 90, jego następca przeprowadził decyzję zasadniczej, radykalnej rozbudowy obiektu. Po kilku latach pracy na budowie głogowscy policjanci dziś otrzymali oficjalnie, zakończony rozległy etap prac. Pozostały jeszcze do wykonania związane z izbą zatrzymań, wyposażeniem niektórych pomieszczeń, itp. Na obecny wygląd siedziby Policji miały wpływ środki przyznane przez Komendę Główną Policji ale również przez lokalne samorządy i władze miasta. Rozległy teraz budynek stwarza nie tylko godne warunki do pracy ale również obsługi interesantów i petentów. Nowoczesne stanowisko kierowania wyposażone zostało również w najnowsze środki łączności.

 

Tak wyglądał budynek Komendy Powiatowej Policji w latach 70 i 80  XX wieku, kiedy jeszcze mieściła się w nim komenda Miejska MO i Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych.

 

2013, 2.09., Wehikuł osobą własną uczestniczył w uroczystej inauguracji roku szkolnego w Zespole Szkół Politechnicznych. Tak bowiem nazywa się od dziś oficjalnie, stary, poczciwy „Mechanik”. Uroczystość była dostojna, nowy sztandar Szkoły kolorowy i równie szykowny. Na auli wśród siwych głów widać było absolwentów. Waldek Ałdaś w ich imieniu też wbijał sztandarowego gwoździa. Mechanik odmłodniał, ale Wehikuł nie dostrzegł wśród gości czcigodnego profesora Henryka Łebka, który z właściwą sobie werwą obwieszony aparatami jeszcze kilka dni temu, przemierzał Fosę i Park. Szkoła żyje już w XXI wieku, ale zadania ma takie same i temperament uczniów jest podobny. 

Na błam sztandaru trafił wizerunek i popularna nazwa szkoły.




Wykonanie: ŁUKASZ JEDYNAK FOTOGRAFIKA